Powstańcy - historia(e) ze zdjęć
Fotografie : Kuba Atys, asystent: Jakub Filew
Tekst: Jerzy S. Majewski
Maria Stypułkowska-Chojecka „Kama"


Fotografia z Powstania: Joachim Joachimczyk „Joachim"
Na zdjęciu powstałym we wrześniu na Wareckiej przy Nowym Świecie, Maria Stypułkowska-Chojecka „Kama" stoi w środku , z prawej Krzysztof Palester ps. „Krzych" z „Parasola", z lewej zaś niezidentyfikowana sanitariuszka. W tle widać barykadę przegradzającą Nowy Świat i umożliwiającą przejście w kierunku Ordynackiej.
- Dziś już nie pamiętam okoliczności powstania tej fotografii. Pamiętam jednak powstańca z „Parasola", z którym rozmawiam. Stracił oko w trakcie walk na Starym Mieście. Potem drugie na Czerniakowie, gdzie zginął - opowiada. - Wszystko wtedy działo się tak szybko, tyle osób ginęło, tylu rannych trzeba było ciągle opatrywać, że w pamięci zatarły mi się szczegóły.
Maria Stypułkowska w konspiracji była od 1942 r., w Szarych Szeregach. W sierpniu 1943 r. skierowano ją do Grup Szturmowych Szarych Szeregów podporządkowanych Kedywowi Komendy Głównej AK. W oddziale „Agat"/"Pegaz"/"Parasol" była łączniczką i miała prowadzić rozpoznanie przed zamachami i wyrokami śmierci na członków niemieckiego aparatu terroru. Uczestniczyła w siedmiu specjalnych operacjach bojowych, m.in. 1 lutego 1944 r. w zamachu na kata Warszawy Franza Kutscherę. W czasie Powstania była łączniczką w 2. Kompanii Batalionu „Parasol" Zgrupowania „Radosław". Wraz z kolegami z „Parasola" przeszła szlak od Woli przez Starówkę, Śródmieście Północne i Górny Czerniaków, po Mokotów i Śródmieście Południowe.
To w miejscu powstania fotografii na Nowym Świecie przy Wareckiej wyszła z kanału wraz z innymi obrońcami Starówki. Szli od placu Krasińskich, m.in. pod Miodową i Krakowskim Przedmieściem, do Nowego Światu. Odpoczywali w absolutnej ciszy, obok pozycji niemieckich w suchej komorze przelewu burzowego na Karowej (tuż obok zajmowanego przez Niemców hotelu Bristol). Nie była to jej jedyna wędrówka kanałem. - Kanałami szliśmy trzykrotnie. Najpierw ze Starówki do Śródmieścia Północ. W drugiej połowie września z Górnego Czerniakowa na Mokotów i w końcu z Mokotowa do Śródmieścia Południowego - wspomina.
Witold Kieżun „Wypad", „2786"


Fotografia z Powstania: Muzeum Powstania Warszawskiego. ( ujęcie filmowe )
- Szedłem szybko do naszej kwatery obładowany bronią zdobytą na Niemcach i wtedy przed sobą zobaczyłem ekipę filmowców. Zaczęli krzyczeć do mnie: „Uśmiechnij się!". No to się uśmiechnąłem. Filmowali mnie i zrobili zdjęcie. Śpieszyłem się jednak i szybko pobiegłem. Po wielu latach, gdy nie mieszkałem w Polsce, zdjęcie to zostało opublikowane. Starano się ustalić, kto na nim jest. Moi koledzy szybko mnie rozpoznali - opowiada Witold Kieżun. To właśnie on jest głównym bohaterem fotografii wykonanej 23 sierpnia na dziedzińcu zdobytej przez powstańców komendy policji przy Nowym Świecie 67/69 i Krakowskim Przedmieściu 1.
W czasie okupacji był żołnierzem AK - pułku „Baszta" - batalionu „Karpaty" (kompanii K-4). Gdy gestapo rozbiło kompanię K-4 na początku 1944 r., przeszedł do batalionu NOW-AK „Gustaw". W Powstaniu walczył w Oddziale Specjalnym „Gustaw-Harnaś".
Fotografia powstała już po zdobyciu komendy policji. Z tyłu widać powstańców, a także cywili i granatowego policjanta - uwolnionych z podziemi kościoła św. Krzyża. Jak podkreśla Witold Kieżun, zdobycie komendy to oprócz zajęcia gmachu PAST-y przy Zielnej jeden z największych sukcesów powstańców w Śródmieściu Północnym. Dawną komendę polskiej policji oraz sąsiadujący z nią kościół św. Krzyża zajmowała kompania niemieckiej policji ochronnej (Schutzpolizei) oraz oddział kolaborantów - łącznie 160 żołnierzy z bronią automatyczną. Było tu też około 80 polskich granatowych policjantów.
- Zaatakowaliśmy o 4 nad ranem 23 sierpnia. Koledzy ukryci na poddaszu domu przy Traugutta 3/5 strzałem z PIATA (granatnika przeciwpancernego) zniszczyli niemiecki bunkier na tyłach kościoła św. Krzyża. Atakowaliśmy komendę od podwórka. Walka trwała wiele godzin. Mój oddział jako pierwszy skoczył na parter głównego budynku. Potem na kolejne piętra. Udało mi się dotrzeć do pozostawionego przez Niemców karabinu maszynowego - relacjonuje.
Jak mówi, na zdjęciu jest dosłownie obładowany zdobyczną bronią. W prawej ręce trzyma karabin. - To był przedwojenny polski ciężki karabin maszynowy. Niemcy chętnie używali polskiej broni, bo często była lepsza od niemieckiej - przekonuje. Broń ma też w drugiej ręce. Chlebak i wszystkie kieszenie wypchane amunicją, taśmami amunicyjnymi i granatami. - Miałem przy sobie m.in. polskie granaty jajowe, które Niemcy też chętnie stosowali - wspomina. Jak mówi, broń tę niósł na kwaterę. - Mieliśmy taką zasadę, że pierwszy, kto zdobywał broń, mógł sobie wybrać najlepszą. Resztą się dzieliliśmy - wspomina.
Janusz Paszyński „Machnicki"


Fotografia z Powstania: Antoni Bohdziewicz;
Autorem zdjęcia jest Antoni Bohdziewicz, w Powstaniu szef Referatu Filmowego Biura Informacji i Propagandy Komendy Głównej AK. Fotografia z 1944 r. powstała na barykadzie przegradzającej ulicę Szpitalną. W tle widać zabudowę placu Napoleona (dziś Powstańców Warszawy) z mocno już potrzaskanym drapaczem chmur Prudential oraz stojącymi jeszcze kamienicami w zachodniej pierzei placu. - Byłem żołnierzem 2. Kompanii 3. Zgrupowania „Konrad" Grupy Bojowej „Krybar". Walczyłem w plutonie kapitana Kazika. Fotografia powstała w połowie września. Gdzieś pomiędzy 10 a 12. Właśnie wróciliśmy z patrolu. Szliśmy na niego przez ruiny pomiędzy Warecką a Świętokrzyską. Doszliśmy do Świętokrzyskiej i wydaje mi się, że nawet ją przekroczyliśmy na północ - wspomina Janusz Paszyński. Wymienia po kolei kolegów pozujących do fotografii: - Po lewej kapral Jan Kruk „Karpa". Pozuje z pistoletem maszynowym. Kolejny to strzelec Jerzy Cieszanowski „Jurek". Następny z lornetką na piersi Jan Łapiński „Sokół", czwarty, ten najwyższy, to ja. Pseudonim „Machnicki" zaczerpnąłem z noweli Stefana Żeromskiego „Wszystko i nic" - mówi. Na zdjęciu zaraz za nim po prawej stronie stoi Tadeusz Trzebiatowski „Longinus". - Z „Longinusem" walczyłem na Powiślu w plutonie kapitana Kazika. Gdy upadało Powiśle, do ostatnich chwil 6 września byliśmy razem w ruinach kościoła św. Teresy na Tamce. Wspólnie na rozkaz zeszliśmy z posterunku, gdy Niemcy zajmowali już Tamkę od strony Wybrzeża Kościuszkowskiego. Po wojnie „Longinus" wrócił na Powiśle i do kościoła św. Teresy. Będzie tam organistą przez 40 lat - opowiada Janusz Paszyński.
Włodzimierz Leo „Bawół"


Fotografia z Powstania: Eugeniusz Lokajski „Brok"\
Włodzimierz Leo, Powstanie rozpoczynał na Mokotowie. - Od Pola Mokotowskiego 1 sierpnia atakowaliśmy koszary SS przy Rakowieckiej. To było samobójstwo. Nasz atak zakończył się masakrą. Połowa naszego batalionu „Odwet" zginęła w pierwszych godzinach walki. Miałem wielkie szczęście, że przeżyłem. Rozbici wycofaliśmy się przez Pole Mokotowskie do domów w kolonii Staszica na Ochocie. Tam w rejonie ulicy Prezydenckiej przeczekaliśmy siedem dni, w trakcie których Niemcy atakowali Ochotę i palili domy w koloniach Lubeckiego i Staszica. W końcu przyszedł nam z odsieczą oddział ze Śródmieścia i wraz z nim wycofaliśmy się na teren Politechniki - opowiada.
Po 15 sierpnia, po wycofaniu się z Ochoty do Śródmieścia, Włodzimierz Leo został wcielony do nowego oddziału, 3 plutonu Oddziału Osłonowego Wojskowych Zakładów Wydawniczych. To wtedy, w trakcie zbiórki plutonu na podwórku kamienicy przy Boduena 2, powstało to zdjęcie. „Bawół" na fotografii jest drugi od prawej. Przez chwilę spogląda i uśmiecha się w stronę obiektywu. W głębi w bramie widać, że trwa zwykłe codzienne powstańcze życie kamienicy. Obok wojska kręcą się cywile. Na prawo od Włodzimierza Leo stoi st. strzelec Tadeusz Wojda „Rzeźnik". Na lewo od „Bawoła" - kpr. pchor. Ryszard Wrzosek „Dick", dalej na lewo za niezidentyfikowanym powstańcem kpr. pchor. Tadeusz Bruszewski „Sztubak". - Gdy powstała fotografia, mało kogo tu jeszcze znałem. Wszyscy jednak dobrze wiedzieliśmy, kim był Lokajski. Przed wojną słynny lekkoatleta, jeden z najwybitniejszych oszczepników w Europie, olimpijczyk z Berlina w 1936 r. - mówi.
Wanda Traczyk-Stawska „Pączek"


Fotografia z Powstania: Stefan Bagiński (ujęcie filmowe)
Zdjęcie pochodzi z drugiej dekady września. Ujrzymy je też w kadrze powstańczej kroniki filmowej. Wanda Traczyk-Stawska „Pączek" wygląda zza węgła z pistoletem maszynowym Błyskawica. Ma na sobie zaskakujący strój. Pilotkę i spodnie narciarskie. Była strzelcem i sanitariuszką w Oddziale Osłony Wojskowych Zakładów Wydawniczych.
Zdjęcie powstało w ruinach jednego z budynków przy Szpitalnej pomiędzy Warecką a Górskiego. Wszędzie tu były już gruzy. Po lewej w oddali widniały ruiny Poczty Głównej. Zdjęcie ukazuje moment, gdy Wanda Traczyk-Stawska usiłuje nawiązać kontakt ogniowy z Niemcami. - Chcieliśmy pokazać dowództwu, jak wielka jest siła niemieckiego ognia. Z mojej prawej strony widać pułkownika „Radwana" - Franciszka Pfeiffera, dowódcę Śródmieścia Północ. Z lewej majora Wolę. Czekają, czy na moje strzały odpowiedzą Niemcy. Jaka będzie siła ich ognia, w jakiej są odległości i czy jesteśmy w stanie ich odepchnąć.
Tłumaczy też, skąd się wziął jej dziwny strój: - Mam na głowie pilotkę, bo w trakcie wcześniejszych walk przy Chmielnej zostałam ranna odłamkiem granatnika w łuk brwiowy. W hotelu Terminus założyli mi bandaż. Nie byłam w stanie założyć hełmu, więc ktoś przyniósł mi autentyczną pilotkę.
Po walce w Latonie i przy Chmielnej jej mundur był zabłocony i obryzgany cuchnącą już krwią. - Było tu trochę mojej krwi, ale głównie zakrwawił mnie kolega, który otrzymał postrzał z amunicji dum dum. Miał przebitą tętnicę i gdy go niosłam, krew dosłownie sikała wokół. Zatamowałam jednak krwawienie - wspomina. Koledzy z oddziału przynieśli jej na zmianę spodnie narciarskie i bluzę harcerską. W takim właśnie stroju została sfotografowana.
Dziś do zdjęcia pozuje z małpką. - Otrzymałam ją od kolegi, na pocieszenie gdy po powstaniu musiałam oddać swoją ,,Błyskawicę" Małpka ma imię. Nazywa się Pan Peemek. Od skrótu PM - pistolet maszynowy. - Pan Peemek przeszedł ze mną wszystkie powojenne lata. Jest sfatygowany przez czas jak ja - zdradza Wanda Traczyk-Stawska.
Krytyn Plewko „Krystyn"


Fotografia z Powstania: Zygmunt Kukieła „Zetka"
Siedmiu powstańców na gruzowisku oficyny przy Marszałkowskiej 125. Autorem tej fotografii jest Zygmunt Kukieła „Zetka". Oglądamy żołnierzy 1. Plutonu Kompanii Szturmowej „Stefan". Od lewej w dolnym rzędzie z pistoletem maszynowym ppor. Włodzimierz Jabłoński „Jasieńczyk", por. Stefan Skórzewski „Stefan" - dowódca kompanii, kapitan Tadeusz Górecki „Jarosław" i kapral Andrzej Piekarski „Rola". - W górnym rzędzie od lewej siedzi kapral Jan Zawadzki „Happy", po prawej kpr. pchor. Władysław Rudziński „Jastrząb", a pośrodku u góry ja - wylicza Krystyn Plewko. Jego dowódca „Stefan" zginie około 4 września, gdy Niemcy zbombardują kamienicę przy Zgoda 4. - Życie straci tam ponad 100 osób. Wśród nielicznych, którzy ocaleją, jestem ja - opowiada „Krystyn".
Przy Marszałkowskiej 125, gdzie powstało zdjęcie. na parterze kamienicy mieścił się sklep fotograficzny.
W konkury do córki właściciela sklepu przychodził Zygmunt Kukieła. W czasie wybuchu Powstania miał być na Pradze i atakować wraz ze swoją grupą Dworzec Wschodni. Ale wybuch Powstania zastał go w zakładzie fotograficznym. - Dołączył do naszej kompanii „Stefan" i otrzymał formalną funkcję fotoreportera sztabu IV Rejonu mjr. „Zagończyka" - opowiada Krystyn Plewko. Zygmunt Kukieła robił wiele zdjęć ukazujących zwyczajne zajęcia powstańców. - Fotografował nas, gdy gramy w brydża, jesteśmy na kwaterze. To zdjęcie na podwórku robił chyba w ruinach w głębi posesji od strony Zielnej. Jeszcze działa elektrownia. Jeszcze był prąd i woda w kranach, tak więc w ciemni mógł wywoływać filmy. Odbitki nam rozdawał. Mam ich cały plik. Włożyłem je do kieszeni. Udało mi się wynieść je z Powstania i potem z niemieckiej niewoli. Podarowałem je Muzeum Powstania Warszawskiego - mówi.
Jerzy Gaździcki „Gołąb"


Fotografia z Powstania: Wacław Danielewic
- Autorem zdjęcia jest nasz kuzyn Wacław Danielewic. Fotografia powstała przy Dobrej w pobliżu narożnika z Solcem i Czerwonego Krzyża. Barykada miała stanowić ochronę przy przechodzeniu Dobrą ostrzeliwaną przez Niemców od strony wiaduktu mostu Poniatowskiego - opowiada Jerzy Gaździcki - wykop miał pełnić jeszcze jedną funkcję - rowu przeciwczołgowego.
- Zdjęcie powstało na początku sierpnia. Choć jest tu sporo ludzi, to rozpoznaję tylko dwie osoby. To mój ojciec Jan Gaździcki „Kazik" i ja - mówi. „Kazika" widzimy w mundurze polskiego oficera sprzed 1939 r. - Mundur przechowany został przez całą okupację w skrytce w naszym mieszkaniu przy Tamce 13a. Ojciec był dowódcą oddziału „Kazika" należącego do grupy bojowej AK „Krybar", która walczyła na Powiślu i potem po upadku dzielnicy w Śródmieściu. - Ojciec kierował budową barykady. Był też dowódcą oddziału, który został utworzony z żołnierzy Wojskowej Służby Ochrony Powstania.
Na pierwszym planie widać rów łącznikowy i nad nim barykadę. Trwa jej budowa. Wokół uwijają się ludzie. Jedni łopatami pogłębiają rów. Inni coś wrzucają na stosunkowo niski wał z wykopanej ziemi, płyt chodnikowych i rozmaitych sprzętów. Na barykadzie widzimy nawet drewniane koło od wozu. Takie barykady w pierwszych godzinach Powstania spontanicznie budowali okoliczni mieszkańcy. Tak było i w tym przypadku.